środa, 7 listopada 2018

Najlepsze wegańskie paleo brownie i wychodzenie z piekła




Życie mi się troszkę przewaliło do góry nogami w ciągu ostatniego roku. Rozejścia i zejścia, praca, depresja, dużo pracy nad sobą i jeszcze większy głód zmian po wyjściu z tytułowego piekła.

Wiele rzeczy odbiło się, niestety, na moim zdrowiu i samopoczuciu, jak również na figurze. Depresja niestety nie zawsze łączy się z niechęcią do jedzenia (a z takim poglądem też się spotkałam). Razem z moim M. na wskutek stresów i problemów niestety uzależniliśmy się od niezdrowego jedzenia.

Zamieszkując razem podjęliśmy decyzję o wprowadzaniu nawyków z kategorii "zdrowy tryb życia" - zdrowsze, głównie roślinne jedzenie, ruch (basen!). Nie wiadomo, co nam z tego wyjdzie, póki co w nawyk wchodzi picie codziennie owocowych koktajli na śniadanie. M. musi odbudować trochę tkankę mięśniową, utraconą podczas stresowych głodówek, dlatego do jego porcji dodawana jest miarka odżywki białkowej dla sportowców. 
Nie wiemy, czy to jej wpływ, czy zmiany trybu życia, ale odnotował że... wróciło mu odczuwanie głodu :)
Ja z kolei czuję przypływ energii i dodatkową poprawę nastroju, niezależnie od jesiennej aury i męczącej pracy.

A propos pracy... zauważyłam, że miejsce, w którym pracuję (a pracuję w gastronomii i zmieniam miejsce stosunkowo często, by rozwijać się coraz bardziej) bardzo wpływa na to, jak gotuję w domu. I tak przechodzę małą ewolucję - najpierw catering dietetyczny nauczył mnie zdrowszego gotowania, przyrządzania smacznych potraw, które na dietetyczne nie wyglądają. Zgłębiłam również tematykę diety paleo, która w klasycznej, mocno mięsnej formie mnie zupełnie nie przekonuje (jakoś wątpię, by jaskiniowcy spożywali pięć posiłków dziennie, z czego cztery mięsne), ale w wersji bardziej uroślinnionej - jak najbardziej. Szczególnie przemawia do mnie wykorzystywanie nieprzetworzonych produktów i prostota wielu przepisów.

Jednym z nich jest dzisiejsze brownie, które jest: paleo, wegańskie, bezglutenowe, bezcukrowe (nie wiem, jakie "bezy" są jeszcze modne), i oparte jest na... batatach!

Smakuje absolutnie hedonistycznie, mocno czekoladowo, o kremowej, ciężkiej konsystencji. Absolutnie nie smakuje jak "zdrowy wypiek", co dla mnie jest synonimem ciasta mało słodkiego, najeżonego płatkami owsianymi, ewentualnie brzydkiego i krzyczącego "jestem pełnoziarniste", czy coś w ten deseń ;) Możecie mi zaufać, przez gotowanie różnych rzeczy w restauracji nie mam smaku przestawionego na "zdrową żywność" i nie da się mnie tak łatwo oszukać ;)


Wegańskie paleo brownie z batatów

Składniki na małą blaszkę (pół standardowej blachy do ciasta, wiecie jakiej)

BAZA:

1 szklanka puree z batatów (czyli po prostu ugotowanych  - bez soli! - i bardzo dokładnie zblendowanych)
1/2 szklanki masła z dowolnych orzechów lub migdałowego (użyłam zwykłego orzechowego, przy migdałowym można, niestety, pójść z torbami)
1/4 szklanki ciemnego kakao
1/8 szklanki syropu klonowego
szczypta soli

Jak widać, proporcje są łatwe do zapamiętania: szklanka, pół, ćwierć, jedna ósma. Każdego kolejnego składnika jest o połowę mniej niż poprzedniego.
Do powyższej bazy można dorzucić np. dowolne orzechy lub bakalie. Ja najbardziej lubię orzechy laskowe, ale jeśli chcecie migdały, orzechy włoskie lub też należysz do tego podejrzanego gatunku ludzi, który toleruje rodzynki w cieście - proszę bardzo. W sumie świetnie by mogły sprawdzić się suszone śliwki namoczone w rumie...

Piekarnik rozgrzej do temperatury 180°C. 

Składniki ciasta wrzuć do miski i po prostu zblenduj na gładką masę. Powinna być bardzo gęsta i raczej lepka. Przełóż całość na blaszkę i piecz około 25-30 minut (bez termoobiegu). Metoda suchego patyczka przy sprawdzaniu tego ciasta się nieszczególnie sprawdzi, ale jeśli nie będzie idealnie wypieczone, to nawet lepiej: brownie powinno być kremowe w środku, a wszystkie składniki są jadalne przed upieczeniem ciasta, więc nic się nie stanie :)

POLEWA:

Tu już opuściłam łono paleo i zrobiłam ganache z ciemnej, wegańskiej czekolady, ale dobrze sprawdzi się mieszanka kakao, masła orzechowego, syropu klonowego i mleczka kokosowego. Jednak klasyczny, bazowy ganache (choć normalnie powinien zawierać śmietankę kremówkę) jest czymś, co po prostu warto znać, bo jest prosty i bardzo ułatwi życie przy dekorowaniu ciast. Można robić go także z białej czekolady, a delikatnie wymieszany z bitą śmietaną stworzy pyszny mus.

100g gorzkiej czekolady
100g mleczka kokosowego

Czekoladę połam, wrzuć do rondelka z mleczkiem kokosowym i podgrzewaj na malutkim ogniu, ciągle mieszając. Na samym początku sprawa może wydawać się beznadziejna, ale szybko zauważysz, że czekolada zaczyna się topić. Nie przejmuj się, jeśli na początku będzie to wyglądać jak czekoladowe farfocle pływające w mleku - tak właśnie ma być, za chwilkę wszystko się pięknie połączy i utworzy klasyczną, kremową polewę. 

Polej ciasto, równo rozsmarowując ganache. Ja je dodatkowo ozdobiłam, posypując pięknie kontrastującymi jagodami goji. 

Czekolada sprzyja wydzielaniu endorfin i syntezie serotoniny, powinno więc po nim zrobić się Wam miło i przyjemnie. I bez wyrzutów sumienia z powodu jedzenia niezdrowego ;)
Pamiętajcie jednak, że o ile dieta i ruch mają przy problemach z nastrojem pewne znaczenie, tak - wbrew temu, co niektórzy głoszą - zdrowe jedzenie, uśmiech i medytacje depresji nie wyleczą. Wizyta u psychiatry nie jest niczym strasznym, nie różni się od wizyty u innego lekarza (chyba że brakiem dotyku zimnego stetoskopu ;) ), a leki przeciwdepresyjne nie zmienią Cię w kogoś, kim nie jesteś, tak samo jak nie zmienia Cię w kogoś innego przyjmowanie insuliny czy leków przeciwbólowych przy przewlekłym bólu. Warto dać sobie pomóc :)
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...