piątek, 3 czerwca 2016

Delikatny, "tajski" krem z groszku

Tak się złożyło, że na obiad miała wpaść moja mama. Przyszło mi do głowy, że mogę zrobić zupę z groszku. 
Mama przybyła, zajrzała mi przez ramię do garnka i się ucieszyła: "O, a właśnie miałam ochotę na krem z groszku!"
Telepatia...? ;)

   Zaczęło się od podstawowego, wegańskiego przepisu na tą zupę. Nie wiem, co za diabeł mnie podkusił, czy inny przebłysk geniuszu (według nieodżałowanego mistrza Pratchetta cząstki natchnienia bombardują świat przez cały czas i czasem trafiają we właściwe osoby we właściwym czasie), ale pomyślałam, że skoro mam tu mleko kokosowe i sos sojowy, to można by spróbować dodać kilka liści limonki kaffir. I trawę cytrynową, bo plątała mi się jakaś resztka w lodówce...
   A skoro mam tak kojarzące się z tajską kuchnią połączenie smaków jak limonka i kokos, to bazylia sama wpada w ręce. Jak również chilli. I zupę można nazwać "po tajsku".  Może nie ma nic wspólnego z tajską kuchnią, ale przecież mamy w polskiej kuchni rzeczy "po grecku" i "po japońsku", które też z tymi krajami nie mają nic wspólnego. Wobec tego czuję się usprawiedliwiona ;)

   Pewnie niektórzy chętnie dorzuciliby posiekaną kolendrę. Ja jej listków bardzo nie lubię (chociaż nasiona są ok) i nie używam. 




   Dzięki aromatycznym dodatkom złagodzona została "ciężkość" i kremowość groszku i mleka kokosowego. Bazylia i limonka nadały jej nadspodziewanej lekkości, a dodatek chilli w postaci ostrego sosu zapewnia przyjemną pikantność. 

   Można oczywiście zrobić zupę w wersji całkiem łagodnej. Będzie równie przepyszna. Mama taką dostała i bardzo zachwalała :)



Składniki
(na cztery nieduże porcje)

Pół litra esencjonalnego bulionu warzywnego
Puszka mleka kokosowego (400ml)
Paczka mrożonego groszku (450g)

Trzy - cztery liście limonki kaffir
Łodyga trawy cytrynowej o długości około 20cm
Sos sojowy do smaku
Ząbek czosnku
Kilka listków bazylii
Ostry sos wedle uznania (Tabasco, Sriracha... ja używam ekstremalnie ostrego sosu o uroczej nazwie Ass Reaper. Wszystko zależy od tego, jaki poziom ostrości jest według Was akceptowalny)

Jeżeli z jakiegoś powodu unikacie sosu sojowego - mając na przykład uczulenie na soję lub gluten - możecie dla podbicia "rosołkowego" aromatu dodać trochę kozieradki i/lub lubczyku.
Groszek wrzućcie do wrzącego bulionu i gotujcie do miękkości, dodając liście limonki, czosnek i trawę cytrynową. 
Następnie wyjmijcie liście i trawę.
Dodajcie mleko kokosowe i ponownie zagotujcie
Całość zblendujcie, doprawcie sosem sojowym, ostrym sosem i posiekaną bazylią.

Zupa nie jest zbyt gęsta - jak na krem - i można ją podać z grzankami lub podprażonymi ziarnami dla ciekawszej faktury.


   Może się wydawać, że ostre przyprawy nie są dobrym rozwiązaniem w takie dni jak dziś - w Gdyni temperatura oscylowała w okolicach trzydziestu stopni - jednak nie zapominajmy, że najostrzejsze kuchnie na świecie mają kraje leżące w regionach o klimacie raczej gorącym. Ostre przyprawy wzmagają pocenie - czyli naturalny sposób organizmu na ochłodzenie się i usunięcie części toksyn. Dlatego trochę zgrzytam zębami, gdy słyszę reklamę specyfiku mającego blokować pocenie na całej powierzchni ciała - ale to nie temat na dziś... ;)


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...