wtorek, 31 maja 2016

Only a cat in a different coat.

Co prawda dziś jest wtorek, ale możemy udawać przecież, że jest poniedziałek, prawda? ;)

Gdy kilka lat temu na HBO ukazywał się pierwszy sezon "Gry o Tron" zarzekałam się, że ja tego oglądać ani czytać nie zamierzam.
Czasem jednak sobie muszę przypominać starą prawdę, że żeby legalnie hejtować jakieś dzieło, należy je poznać (dlatego m. in. wypaliłam sobie mózg "Zmierzchem" i "Pięćdziesięcioma twarzami Greya". Bez butelki kadarki nie dałabym rady.).
Był to okres, w którym intensywnie zajmowałam się cosplayem gwiezdnowojennym i miałam jeden strój do skończenia. A że lubię gdy "coś mi gra w tle", gdy mam zajęte ręce, padło na GoT. W kilka dni łyknęłam dwa sezony i zaczęłam czekać na trzeci.

Dlaczego mi się ten serial podoba? Z kilku powodów.

1. Bardzo rozbudowany świat - nie jest jednolitą krainą z jedną kulturą i językiem, tylko jest w nim miejsce na rozmaite języki, różnoraką mitologię i na przeżywanie przez postaci szoku kulturowego (Dany, Gilly).

2. Nieokreślona Groza - celowo z dużej litery. Fani zapewne domyślają się, o jakich sympatycznych panach mówię. Są tym fajniejsi, że mało o nich wiemy. Co prawda wiemy, jak wyglądają i dostajemy strzępki informacji na temat ich mocy, kultury, słabości i tym podobnych, jednak nadal największe emocje wzbudza fakt, że tak naprawdę "You know nothing".

3. Smoki. No, po prostu smoki.Ukochane fantastyczne potwory. Choć w serialu to raczej wiwerny (ktoś wie, dlaczego? ;) ). Z serii "marzenia fana fantasy": chciałabym zobaczyć prawdziwego smoka :P

4. Świat nie jest czarno - biały. Wykrzacza się zasada, o której mówiła pani w szkole: że zło zostaje ukarane, a dobro zwycięża. Lol, nope. W dodatku tutaj niekoniecznie jest jasne, kogo można zaszufladkować jako "tego dobrego" lub "tego złego".

5. Świat jest realistyczny - bohaterowie się brudzą, klną, używają życia na niekoniecznie epickie i bohaterskie sposoby. To jest fajne i tego mi brakowało w świecie Tolkiena, który jest... zbyt idealny.

A sam dzisiejszy utwór?

W książce był tylko wspomniany. Jednak gdy później oglądałam scenę Czerwonych Godów, gdzie "Deszcze Castamere" są sygnałem do rozpoczęcia masakry i wyrżnięcia wszystkich gości, uznałam, że muszę mieć ten utwór na własnym weselu.

I miałam - mina świadka, zorientowanego w temacie - bezcenna ;)




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...