niedziela, 22 maja 2016

Kroki do zmian, czyli jak zostałam weganką

Śniadanie z tofucznicą. To naprawdę jest dobre! Karmiłam tofucznicą dwie osoby. Smakowało ;)

Podtytułem mojego bloga są "Duże zmiany w małych krokach".
To sugeruje jakieś wielkie plany, konsekwentnie realizowane przez zdyscyplinowaną osobę według ściśle określonego programu i przypominające postanowienia noworoczne. A kto dotrzymuje postanowień noworocznych...?
Dużo czasu i środków poświęciłam na dążenie do tego, by uczynić swoje życie zdrowszym, bardziej etycznym czy aktywnym. Niewiele z tego wyszło. Choć... ziarno zostało zasiane.
Gdy teraz na to patrzę, dochodzę do wniosku, że część z postanowień – ba, większość! - szlag trafił, bo próbowałam za wcześnie. Gdy z jakiegoś powodu nie byłam wewnętrznie na nie gotowa.

W takich sytuacjach motywacja trochę spadała.

Odnoszę wrażenie, że przy większych przedsięwzięciach umysł potrzebuje jakiegoś dłuższego "okresu przygotowawczego". Czasu, w którym pragnienie, powiedzmy, przejścia na weganizm (to dobry przykład), będzie przychodziło i odchodziło, by pewnego dnia "zaskoczyć" i zostać na stałe. A zmiana pewnych nawyków z pewnością należy do większych przedsięwzięć.
Wydaje mi się to dobrą metodą dla osób, którym bogowie, tudzież natura poskąpili żelaznej woli. Niestety do nich należę ;) Pozwala ona na dobre przygotowanie pod względem merytorycznym – by nauczyć się np. nowych przepisów czy przydatnych rzeczy, takich jak zastępowanie jajek w ciastach. Albo wyrobić sobie nawyk czytania składu gotowych produktów.
Coś takiego nastąpiło zanim udało mi się zostać weganką. Wcześniej próbowałam kilka razy, poznałam sporo zamienników, przekonałam się, że bez jaj czy nabiału da się żyć i próbowałam wytrwać – jednak zwyciężała tęsknota za jakimś serem lub jajkiem sadzonym.
Od kilku miesięcy sprawy przybrały nieco inny obrót.

Dojone orzechy laskowe


Odstawienie mleka

Najpierw przestaliśmy kupować krowie mleko. Używamy go mało – jedynie mój mąż czasem robi sobie białą kawę, jednak w domu pije ją raz na ruski rok (jesteśmy zdecydowanie herbaciani). Czasami któreś z nas używało go do ciasta lub budyniu. Często kończyło się tak, że po wykorzystaniu jednej, potrzebnej do czegoś szklanki mleka reszta stała w lodówce tak długo, aż skisła. Marnotrawstwo. Picie "tak po prostu" nie wchodziło w moim przypadku w grę, bo nigdy nie lubiłam jego smaku.
Doszłam do wniosku, że w tej sytuacji lepiej zalać wrzątkiem szklankę wiórków kokosowych, które zawsze gdzieś się po szafkach pałętają, po godzince zblendować z wodą i mieć dokładnie tyle mleka, ile potrzebuję. I to od razu smakowego!

Ponownie mleko orzechowe z porannego udoju :3


Odstawienie jajek

Później pojawiła się dziwna awersja do jajek.
Odkąd pamiętam, doznawałam zwyczajnego odruchu wymiotnego na sam widok tarczki zarodkowej w jajku. Natomiast prawie rok temu zaczęłam tak samo reagować czując zapach smażącej się jajecznicy. Czasem nawet na myśl o niej. Jajka zaczęły mi niewiarygodnie śmierdzieć. Każde, zerówki, nie-zerówki (od jakichś trzech lat nie kupowałam innych niż zerówki i jedynki – też zmiana wprowadzona stopniowo i "sama z siebie"!).
W związku z tym wszystkim po prostu... przestałam je jeść. Tofucznica tak nie śmierdzi, w panierce genialnie sprawdza się rozrobiona z wodą mąka z ciecierzycy, a w ciastach – na przykład glut z siemienia lnianego.
Nie wspominając już o bezach z wody po ciecierzycy ;)

Słynne wegańskie bezy. Trochę mi się rozjechały - wymyśliłam sobie malinowe i dodałam trochę za dużo syropu ;)

W rezultacie od dwóch miesięcy nie spożywam produktów odzwierzęcych :) Pozostawiłam sobie tylko miód ze względów zdrowotnych. Nic na siłę, prawda?

Obecnie nabieram chęci na jakąś regularną aktywność fizyczną. Nie chcę jednak, by były to żmudne ćwiczenia odrabiane niczym pańszczyzna. Szukam czegoś, co mi sprawi przyjemność. Na początku coś niezbyt męczącego. Choć jestem w trakcie zrzucania wagi i liczę na to, że z czasem coraz więcej sportowych aktywności zacznie mi sprawiać przyjemność. Na razie najbardziej lubię dużo chodzić i pływać :)

Szukam też jakiegoś sposobu na organizację swojego czasu i przestrzeni wokół siebie. Brakuje mi systematyczności i dyscypliny - chcę się jakoś jej nauczyć.




A czy Wy chcielibyście wprowadzić w swoim stylu życia jakieś zmiany? A może macie własne sposoby na zdyscyplinowanie się w takich sytuacjach?

3 komentarze:

  1. Jest takie powiedzonko (niegdyś przykład, zdaje się z jakiejś wschodniej przypowieści), bardzo niewegańskie: nie da się zjeść od razu całego słonia. Dziś używane nagminnie, ale nadal bardzo prawdziwe. Często z czegoś rezygnujemy, bo okazuje się to zbyt trudne w realizacji. Tak nam się wydaje. Tymczasem wystarczy nie być przez moment maksymalistą, a zmiany same się przypałętają. Można zostać weganinem z dnia na dzień, ale stawanie się nim powoli nie jest gorsze. Z czasem zresztą okazuje się, że jakiś idealny punkt jest nadal poza zasięgiem. Zaczynasz zastanawiać się juz nie nad dietą, ale nad innymi elementami codzienności. Sprawdzasz co możesz zmienić, a co nie. Gdzie Twoja świadomość już na coś nie pozwala, a gdzie jeszcze możesz pozostać przy tym, co dawne. Ważne żeby być przytomnym po prostu. I tak jest ze wszystkim. To liczy się bardziej niż maksymalny wysiłek, który ludziom często myli się z tzw.silną wolą (w świetle wielu badań nie mamy nawet wolnej woli, więc;)).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To bardzo prawdziwe. Czasami na wegańskich forach czy grupach można spotkać się z myśleniem pt. "wszystko albo nic". Tylko że nie zawsze da się np. zostać weganinem na milion procent.
      Wydaje mi się, że czasem lepiej jest rozszerzać swoją świadomość "w poziomie". Czyli, na przykład, przyjąć do wiadomości, że w danym momencie przejmowanie się wegańskością piwa jest zbyt trudne, ale na przykład można przyjrzeć się kosmetykom. Ja na przykład odpuściłam sobie na razie to piwo i rezygnację z miodu, ale przyjrzałam się kolorówce Bell - polskiej i wegańskiej. Dla "starych wyjadaczy" pewnie nic w tym szczególnego, ale ja dzięki temu nabieram poczucia, że rozszerzenie weganizmu poza dietę nie jest takie trudne ;)

      Usuń
  2. 59 year old Executive Secretary Thomasina Girdwood, hailing from Westmount enjoys watching movies like Major League and Graffiti. Took a trip to Historic Centre (Old Town) of Tallinn and drives a Delahaye Type 175S Roadster. odwiedzic ich strone internetowa

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...